Grand Central Oyster Bar

Z jakim jedzeniem najbardziej kojarzy wam się Nowy Jork? Bajgle? Precle? Pizza? Hotdogi? Błąd. Najbardziej nowojorskie są ostrygi! A co zaskakuje jeszcze bardziej – to one dały początek nowojorskiemu street foodowi.  Ale po kolei.

Ostrygowe imperium

Ostrygi, współcześnie postrzegane jako wykwintna potrawa, w początkach  Nowego Jorku były  jedzeniem dostępnym dla wszystkich, sprzedawanym w każdej tawernie, najchętniej spożywanym z piwem.  Talerz tego przysmaku kosztował tyle co uliczny hot dog.

Uliczny sprzedawca ostryg ok. 1900 roku; fot. Detroit Publishing, Library of Congress

Gdy  w 1609 roku angielski żeglarz Henry Hudson jako pierwszy Europejczyk dopłynął do brzegu Manhattanu, to nie tylko odkrył dla świata tę część Ameryki, ale także źródło połowu ostryg, które w owym czasie stanowiło połowę światowej populacji ostryg na świecie. To bardzo ucieszyło Holendrów, którzy sponsorowali jego wyprawę i którzy mieli nadzieję, ze da to początek perłowego imperium. Niestety okazało się, że żyjące u wybrzeży Nowego Jorku ostrygi pereł nie dają.  Ale nadal stanowiły ogromne źródło dochodu. Między innymi dzięki nim Nowy Jork stał się najważniejszym ośrodkiem portowym i handlowym na wschodnim wybrzeżu, a to stanowiło podwaliny potęgi tej fantastycznej metropolii w kolejnych wiekach.  O tym jak bardzo Nowy Jork był ostrygowym królestwem świadczy ówczesne nazewnictwo okolicznych wysp.  Znane dziś jako Liberty Island i Ellis Island wyspy w tamtych czasach nazywane były Little Oyster Island (Mała ostrygowa wyspa) i Great Oyster Island (Wielka ostrygowa wyspa).

W XIX wieku nowojorskie ostrygi uważane były za najlepsze na świecie i trafiały do najbardziej eleganckich restauracji Paryża i Londynu. Niestety to był początek końca.  W związku z nadmiernymi połowami i bardzo szybko kurczącymi się „zasobami” ostryg wprowadzono ograniczenia. Ostrygi  wyławiać można było jedynie w miesiącach z literką „r”. To oznaczało, że od maja do końca sierpnia, w okresie lęgowym, ostrygi  były chronione. Zabiegi okazały się niewystarczające. Zanieczyszczenia przemysłowe wód portowych, bezmyślna, nadmierna eksploatacja doprowadziły do zamknięcia ostatnich siedlisk („oyster beds”) w 1927. Niestety dla portu i dla samego miasta.

Billion Oyster Project / Projekt Miliarda Ostryg

Ostrygi można hodować i sprowadzać do restauracji z różnych zakątków świata. Ale żyjące naturalnie, prócz walorów smakowych, mają jeszcze ogromny potencjał ekologiczny. Jedna ostryga jest w stanie przefiltrować ok. 150 litrów wody. I właśnie na ten ekologiczny aspekt stawiają pomysłodawcy Billion Oyster Project (Projekt Miliarda Ostryg). Celem tego długoterminowego przedsięwzięcia jest ponowne „zasiedlenie” wybrzeży Nowego Jorku ostrygami – aż do miliarda w 2035 roku.
Tyle o samych ostrygach.

Grand Central Oyster Bar

Słynna dziś restauracja powstała w 1913 i ma dokładnie tyle samo lat co sam dworzec Grand Central. I jest równie piękna. Przez pierwsze 60 lat swojego istnienia była bardzo popularna głównie ze względu na fantastyczne położenie.

Okładka New Yorkera z 22 lutego 1941r. i ulotki reklamowe
Wnętrze Oyster Bar dziś; źdródło: Zagat.com

W karcie dań wbrew nazwie nie było dużo owoców morza. Oczywiście były słynne „Oyster Stew” (rodzaj gęstej zupy), ale poza nimi w menu królowały dania kuchni kontynentalnej. Niestety w latach 70. XX wieku nowojorczycy odwrócili się od komunikacji kolejowej. Gdy samochody przejęły część ruchu, na Grand Central  ubywało podróżnych, a w dworcowe restauracje odwiedzało coraz mniej gości. Gdy w 1974 roku Grand Central Oyster Bar przejmował Jerome Brody, restauracja od kilku lat przynosiła straty i serwowała tylko przekąski i marną kawę.

Zarządca restauracji – New York Metropolitan Transit – zwrócił się właśnie do Jerome Brody’ego, bo miał on niesamowitą zdolność do reaktywowania upadających knajp. To on jest odpowiedzialny za sukces restauracji w Hotelu Four Seasons, w której bywał Kennedy, a także Rainbow Room w Rockefeller Center. On tez uważany jest za ojca tematycznych restauracji.

Brody dostrzegł ogromny potencjał, więc podjął się misji i przystąpił do pracy. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że jeśli chce wypełnić wszystkie 440 miejsc musi zaoferować gościom coś wyjątkowego. Pozostawił dotychczasową nazwę, ale w odnowionej restauracji chciał serwować tylko owoce morza. I to w najlepszym możliwym wydaniu. Zanim ustalił menu odwiedził kilka najlepszych knajp serwujących podobne dania oraz ustalił najlepszych dostawców owoców morza. Zasłynął też ze stworzenia wyjątkowej karty białych win. Dzięki tym zabiegom odniósł ogromny sukces. Restauracja stała się ikoną Nowego Jorku, jednym z ulubionych miejsc zarówno nowojorczyków jak i turystów. Dziś, ponad 40 lat od jej reaktywacji, nadal jest ceniona przede wszystkim za wyjątkowe smaki. I to mimo zmiany właścicieli – w 1999 roku Brody sprzedał ją spółce utworzonej przez pracowników. Średnia ocena w Zagat’s to 4,2 na 5 – więc jeśli lubicie owoce morze, koniecznie musicie odwiedzić to miejsce. A jeśli nie lubicie, warto przyjść choćby na piwo, by zobaczyć to fantastyczne architektoniczne miejsce i poczuć jego klimat.

Bar w 2017 roku; fot. Maciek Litniewski
Talerz ostryg 2017r.; fot. Maciek Litniewski

Grand Central Oyster Bar na ekranie

I tu ogromna niespodzianka. Sam Grand Cenral jest niesamowicie popularny wśród filmowców – serwis IMDB wskazuje ponad 80 tytułów filmów, których sceny kręcone były w tej lokalizacji.

Natomiast sam Oyster Bar bynajmniej. Mi udało się znaleźć tylko dwa tytuły.

Dziewczyna z pociągu / The Girl on the Train (2016), reż. Tate Tylor

Film na podstawie bardzo głośnego kryminału Pauli Hawkins. Akcja książki rozgrywa się na przedmieściach Londynu, producenci filmu zdecydowali się przenieść ją za ocean. Główna bohaterka, zmagająca się z chorobą alkoholową – Rachel, w tym dworcowym barze topi smutki.  W mojej ocenie film, podobnie jak książka, wybitny nie jest. Fajnie się czyta (i ogląda) mniej więcej do połowy, później robi się strasznie krwawo. Dobry pomysł na podróż lub wieczór po długim, ciężkim dniu.

Mad Men (2007-2015), twórca: Matthew Weiner

Sama nie wiem czemu aż tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego serialu. Fantastyczne oceny, idealna tematyka, a jednak usiadłam do niego dopiero w ostatniej przerwie świątecznej. Póki co mam za sobą dwa sezony i jestem zachwycona. Więcej o Mad Men na pewno w oddzielnym wpisie, jak już obejrzę wszystko, dziś tylko kilka słów dla tych którzy serialu jeszcze nie wiedzieli, żeby koniecznie nadrobili zaległości. Serial opowiada losy pracowników prestiżowej agencji reklamowej działającej na Manhattanie w latach 60. XX wieku. A w tle wszystko co najważniejsze: pierwsze kampanie reklamowe, wybory prezydenckie, korporacyjne gierki, zamieszki na tle rasowym, pozycja kobiet, rewolucja seksualna, showbiznes, który wcale nie jest glamour. Fantastycznie skonstruowany scenariusz, świetni aktorzy i wyjątkowa scenografia.  Dla wszystkich, którzy lubią Nowy Jork – pozycja obowiązkowa.

A sam Grand Central Oyster Bar widzimy w doskonałej scenie, stanowiącej preludium rywalizacji dwóch głównych bohaterów. Pierwszy pojedynek, jeszcze niewinny – na ilość zjedzonych ostryg. Kolejny, mniej humanitary – na schodach, gdy Panowie mają do pokonania 23 piętra. To naprawdę mistrzowski epizod.