Lucy w MET

Dziś na naszej stronie inaugurujemy „występy gościnne”.  Udało nam się namówić  Anię  Kapuścińską, świetną redaktorkę, ale przede wszystkim miłośniczkę książek, do napisania dla Was kilku tekstów o jej ulubionych nowojorskich tytułach.  Dziś dzięki Ani poznacie Lucy, a ja oprowadzę Was po największym amerykańskim muzeum – Metropolitan Museum of Art. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o Ani, zajrzyjcie do zakładki „O nas”.

Zapraszamy.

Mam na imię Lucy / My Name Is Lucy Barton – Elizabeth Strout

Elizabeth Strout jest jedną z moich ulubionych autorek, dlatego właśnie ją wybrałam na pierwszy ogień. Publikuje ona swoje opowiadania w wielu czasopismach, m.in. w „New Yorkerze”, a za książkę „Olive Kitteridge” dostała Pulitzera. Inne jej książki wydane w Polsce to: „Bracia Burgess”, „Amy i Isabelle”, „To, co możliwe”. Więcej o niej przeczytacie tu: www.elizabethstrout.com.

Zakładka „Czytaj” zadebiutuje dziś prozą spokojną i intymną, opowiadającą o rodzinnych relacjach – oczywiście z Nowym Jorkiem w tle. Moim zdaniem to proza wyjątkowa, a w dodatku bestseller „NEW YORK TIMES” w 2016 r.

 

Lucy Burton trafia do nowojorskiego szpitala. Niespodziewana wizyta jej dawno niewidzianej matki przywołuje wiele wspomnień. Kobiety próbują nawiązać nić porozumienia, co okazuje się wcale niełatwe. Początkowo mówią, ale nie rozmawiają. Każda chce powiedzieć coś innego, każda coś innego chce usłyszeć. Rozmowy na pozór banalne, plotki o bliższych i dalszych znajomych przywołują trudne wspomnienia. Ale pozwalają też wreszcie choć częściowo odnaleźć to, co wydawało się utracone – więź między matką i córką. Skrawki z życia, bieda, głód, brud i przemoc. Obojętność, nieczułość i wstyd. To wszystko tkwi głęboko w dorosłej Lucy – żonie, matce, pisarce. Spotkanie z matką pozwala jej na nowo przetworzyć te dawne wspomnienia, lepiej je zrozumieć, ale także uporać się z teraźniejszością. Z perspektywy wielu życiowych doświadczeń wszystko może przecież wyglądać inaczej.

To książka niespieszna, wręcz ascetyczna i… cicha. I bardzo kameralna. Napisana prostym językiem – krótkie zdania, niewyszukane słownictwo. Skrawki zwyczajnych-niezwyczajnych historii z życia bohaterki są porozrzucane w czasie. UWAGA: zdecydowanie nie jest to lektura dla wielbicieli wartkiej akcji, spójnej fabuły i kwiecistych opisów. Pełno w niej niedopowiedzeń – i ty, czytelniku, musisz sobie te niedopowiedzenia wypełnić.

A tak o książce mówi sama autorka:

I uwaga! Niezwykle dużo u Strout Nowego Jorku. Nowego Jorku, który staje się domem głównej bohaterki. Mieszka ona w West Village, potem w Brooklyn Heights, spaceruje po zakątkach miasta, spotyka tam ludzi, którzy mniej lub bardziej wpływają na jej życie.  Niezwykle ważnym miejscem jest dla niej również dom handlowy Bloomingsdale’s. Często odwiedza Nowojorską Bibliotekę Publiczną, którą NY do mnie MOVIE już się zachwycał: NYPL. A z okien szpitala podziwia Chrysler Building, o którego niezwykłości również NY do mnie MOViE już donosił: Sprawa Kramerów.

A dziś NY do mnie MOVIE opowie o jeszcze jednym ważnym dla bohaterki miejscu – Metropolitan Museum of Art (MET). Lucy odwiedza MET wielokrotnie, zwłaszcza tamtejszy tzw. ogród rzeźb.

MET – Metropolitan Museum of Art

Do tematu jednego z najsłynniejszych muzeów sztuki na świecie podejdę dość nieortodoksyjnie. O niezwykle bogatych zbiorach i eksponatach MET można pewnie opowiadać bez końca, o tych najważniejszych możecie przeczytać w każdym dobrym przewodniku, a informacje o tym, co Was najbardziej interesuje, na pewno znajdziecie na doskonałej stronie internetowej muzeum: https://www.metmuseum.org/art/online-features.
Ja na sztuce znam się słabo, więc zamiast przepisywać dostępne choćby w Wikipedii informacje o eksponatach, opowiem Wam o miejscu, w którym znajduje się muzeum.

Historia nowojorskiego muzeum sztuki ma swoje początki w… paryskim Luwrze. Zachwyceni francuską koncepcją Amerykanie w 1866 roku postanowili stworzyć podobną instytucję w Nowym Jorku. Już trzy lata później grupa 50 prominentnych nowojorczyków miała opracować koncepcję muzeum oraz wybrać jego lokalizację. Wybór padł na powstający właśnie Central Park, choć nie obyło się bez problemów. Początkowo bowiem sprzeciwiały się temu władze miasta, na szczęście inicjatorzy MET mieli bardzo duże wpływy i ostatecznie wydano zgodę, by muzeum powstało przy największym nowojorskim parku.

Ale zanim zbiory MET tu trafiły, przez kilkanaście lat wielbiciele sztuki mogli je oglądać w dwóch tymczasowych lokalizacjach. Najpierw od 1872 roku w znajdującym się także przy Piątej Alei budynku Dodworth. To tu odbyło się wielkie otwarcie muzeum, które zgromadziło tłumy. Kolekcja cieszyła się ogromną popularnością i z każdym dniem rosła, więc już rok później muzeum przeniosło się do większego Douglas Mansion przy 14 ulicy.

Douglas Mansion na pocztówce z 1928 roku

Przeznaczony dla muzeum budynek przy Central Parku został oddany do użytku kilka lat później. Uroczyste otwarcie miało miejsce w 1880 roku, ale wówczas MET zupełnie nie przypominał monumentalnego obiektu, który znamy dziś. W tamtym czasie był to niewielki budynek z czerwonej cegły z wejściem od strony parku. Dziś mieści się w nim Galeria 305.

I znów, kilka lat po otwarciu, okazało się, że budynek nie jest w stanie pomieścić wszystkich eksponatów, więc już w 1902 roku rozpoczęła się jego przebudowa. Wówczas powstał Pawilon Beaux-Arts oraz, co najważniejsze, znana nam dziś fasada z 8 ogromnymi kolumnami. Wejście do obiektu przeniesiono z parku na 5 Aleję, dzięki czemu muzeum otworzyło się na miasto.  Minęło kilka lat i ponownie zaczęło brakować powierzchni na stale rosnącą kolekcję, więc w latach 1911–1913 powstały dwa dodatkowe skrzydła –  północne i południowe. Kolejna ogromna przebudowa miała początek w latach 70. dwudziestego wieku. Przez dwie kolejne dekady dobudowano aż 6 nowych skrzydeł, w których mieści się ponad 2 miliony eksponatów.

MET współcześnie, 2008r., fot. Jakub Jóźwiak

Dziś muzeum zajmuje 4 przecznice – sięga od 80 do 84 ulicy, ma blisko pół kilometra długości, a sam budynek jest ponad 20 razy większy od pierwotnego. To sprawia, że MET jest największym muzeum w Ameryce i czwartym na świecie. Większe są jedynie paryski Luwr, Ermitaż w Sankt Petersburgu i Muzeum Narodowe w Pekinie.

MET niekonwencjonalnie

Muzeum jest bardzo popularne i wiecznie zatłoczone, więc poniżej przedstawiam trzy alternatywne sposoby zwiedzania tego wyjątkowego miejsca.

metmuseum.org

MET da się zwiedzić bezpłatnie i bez wychodzenia z domu. Muzeum ma niezwykle bogatą stronę internetową, na której można obejrzeć muzealne eksponaty i zapoznać się z ich historią. Rodzicom małoletnich dzieci, które uważają, że muzeum sztuki to nuda, polecam doskonały internetowy przewodnik dostępny pod adresem: https://www.metmuseum.org/art/online-features/metkids/
Zawiera on mnóstwo interesujących informacji podanych w bardzo przyjaznej dzieciom formie. Można tu obejrzeć interaktywne mapy oraz posłuchać kilkuletnich przewodników, którzy z niezwykłym wdziękiem opowiadają o swoich ulubionych miejscach w muzeum. Ja sama od lat najchętniej zwiedzam nowe miejsca z przewodnikami dla dzieci w ręku. I MET nie był wyjątkiem.

Empty MET Tour

Rocznie Metropolitan Museum of Art odwiedza blisko 7 milionów ludzi, więc nie ma co liczyć na intymne spotkanie ze sztuką. Dla tych, którzy marzą o kameralnym zwiedzaniu, muzeum przygotowało wyjątkową, lecz niestety nietanią ofertę: Empty MET Tour, czyli zwiedzanie muzeum przed oficjalnymi godzinami otwarcia. W wybrane dni miesiąca można zwiedzać to miejsce od godz. 8:30 w kameralnej 25-osobowej grupie z przewodnikiem. Koszt to ok. 175 USD, a bilety można rezerwować tu: https://www.viator.com

MET Gala

I ostatnia, niezwykle ekstrawagancka możliwość, niestety dostępna tylko dla tych z bardzo grubymi portfelami. Od ponad 70 lat magazyn „Vogue” organizuje w MET bal – galę niby-modową, ale przede wszystkim dobroczynną, podczas której zbierane są pieniądze dla muzeum. To jedno z najważniejszych wydarzeń towarzyskich w Nowym Jorku i ważne źródło finansowania tego obiektu. Rekordowa zbiórka odbyła się podczas gali w 2014 roku, gdy zebrano ponad 12 milionów dolarów! Od 1995 roku nad listą gości czuwa Anna Wintour, a żeby się na liście znaleźć, potrzeba 30 tysięcy dolarów. Ale i to może nie wystarczyć, bo chętnych jest znacznie więcej i o ostatecznym kształcie listy decyduje właśnie redaktor naczelna magazynu „Vogue”. Gośćmi są najważniejsze osobistości świata kultury, mody i nowojorskich wyższych sfer, a także ci, których Anna Wintour dopuściła do tego zaszczytu. W sumie każdego roku jest to około 7000 osób. Bal odbywa się w pierwszy poniedziałek maja – i to jeden z niewielu dni w roku, gdy MET jest niedostępny dla zwiedzających. Słynna gala otwiera trwającą do jesieni wystawę czasową, a ponieważ gala jest powiązana z modą, goście mają obowiązek pojawić się w strojach zgodnych z tematyką wystawy. W 2018 roku jest to „Heavenly Bodies: Fashion and the Catholic Imagination” / „Niebiańskie ciała i katolicka wyobraźnia”, więc goście na balu wystąpili w kreacjach nawiązujących do kultury katolickiej i insygniów kościelnych. Wystawę można oglądać do 8 października.

Nowojorska Plotkara (Gossip Girl), czyli Blake Lively na MET Gala w 2018r, źródło: USA Today
Suplement

Od tego roku bilety do MET mają dla turystów stałą cenę – 25 USD (wcześniej obowiązywała cena sugerowana, dziś z tej możliwości mogą skorzystać jedynie nowojorczycy). To niemało, ale trzeba pamiętać, że bilet ten upoważnia także do wstępu do dwóch innych nowojorskich muzeów:

  • Pierwsze z nich to niezwykłe, poświęcone sztuce średniowiecza muzeum The Cloisters, mieszczące się w budowli, w którą wkomponowano oryginalne arkady klasztorów przywiezionych z Francji. Pomysłodawcą i sponsorem budowy tego obiektu był sam John D. Rockefeller Jr, który zadbał także o taki szczegół jak widok. W tym celu wykupił spory teren po przeciwnej stronie rzeki Hudson, który został niezabudowany, by zwiedzający mogli naprawdę poczuć się jak w średniowiecznej Europie. https://www.metmuseum.org/visit/met-cloisters
  • Drugie to mniej znane, ale posiadające bogate zbiory muzeum sztuki nowoczesnej – The MET Breuer. Jest to ciekawa alternatywa dla wiecznie zatłoczonej MoMY. Muzeum mieści się w bardzo interesującym architektonicznie budynku, dawnej siedzibie Whitney Museum of American Art. https://www.metmuseum.org/visit/met-breuer

O obu miejscach na pewno jeszcze będę pisać, ale to już przy innej okazji.