Pieskie popołudnie

Pieskie popołudnie / Dog Day Afternoon (1975), reż. Sidney Lumet

Dziś niesamowita historia napadu z początku lat 70, która miała miejsce na nowojorskim Brooklynie. I wydarzyła się naprawdę, mimo że czasem trudno w to uwierzyć.  Zapraszam na „Pieskie popołudnie” w reżyserii Sidneya Lumeta z Al Pacino w roli głównej i absolutnie genialnej. To mój dream team, który pracował już wcześniej razem przy „Serpico”.

Trochę historii

Gorące popołudnie 22 sierpnia 1972 roku. Na brooklyński oddział Chase Manhattan Bank napada trzech amatorów. Jak bardzo amatorów – przekonujemy się  już w pierwszych minutach filmu, gdy jeden z nich panikuje i ucieka. Jak można się spodziewać, wielkiego sukcesu nie ma i zamiast szybkiej kasy mamy 14 godzinne piekło. I dla tych co napadli, i dla tych co zostali napadnięci. Głównym bohaterem tych wydarzeń jest John Wojtowicz, syn polskich imigrantów, który próbuje zdobyć pieniądze na operacje zmiany płci swojego partnera. A w zasadzie formalnie – żony. Brzmi niewiarygodnie, a jednak wydarzyło się naprawdę.

John Wojtowicz, źródło: NYPD

Jest to jeden z pierwszych napadów w Nowym Jorku z tak dużą liczbą zakładników, więc nie tylko gangsterzy – amatorzy nie bardzo wiedzą co robić, ale i policja działa bardzo chaotycznie. To też jedna z pierwszych akcji policji tak szeroko relacjonowana w nowojorskich mediach. Telewizja Channel 5 prowadzi transmisję na żywo, a liczne lokalne stacje radiowe wysyłają reporterów. Służby działają na tyle nieporadnie, że do okupowanego oddziału banku można się zwyczajnie dodzwonić. Właśnie w ten sposób kilku dziennikarzom udaje się przeprowadzić wywiad z napastnikami w czasie trwania napadu. Relacji live nie udało mi się znaleźć, ale poniżej możecie zobaczyć materiał ABC News podsumowujący wydarzenia (uwaga spoiler – jeśli nie znacie jeszcze filmu ani zakończenia historii obejrzyjcie go później):

Filmowa wersja wydarzeń

Lumet i Pacino, oraz nagrodzony Oskarem za scenariusz Frank Pierson, mają niezwykle trudne zadanie przy ekranizacji tej historii. Muszą pokazać skrajnie dramatyczną sytuację,  która momentami bywa tak absurdalna, że aż śmieszna. Dodatkowo ciężar wątków światopoglądowych w tej historii jest ogromny. Osoby trans, szczególnie na początku lat 70 wzbudzają śmiech lub odrazę, nie ma zrozumienia dla ich jakże trudnej życiowej sytuacji.  Lumet zastosował wiele technik, które spowodowały, że wierzymy w tę historię i darzymy szacunkiem i sympatią jej bohaterów. Poniżej te najważniejsze:

Scenariusz powstał na podstawie artykułu zamieszczonego w tygodniku Life, w którym bardzo szczegółowo przedstawiono zarówno przebieg napadu jak i motywacje napastników.

Oryginalny artykuł dostępny jest w Google Books.

Lumet decyduje się nie oglądać filmowych materiałów archiwalnych, chce prowadzić aktorów tylko na podstawie scenariusza. Uważa, że próba odtworzenia dokładnych zachowań uczestników tych wydarzeń sprawi, że będą mniej wiarygodne i nie tak prawdziwe.

Kostiumy na potrzeby tego filmu nie były tworzone. Każdy z aktorów miał przynieść coś swojego, w czym czuje się swobodnie. W czasie długich, trzytygodniowych prób z tekstem aktorzy używali też własnych imion, by bardziej się z granymi postaciami identyfikować. To przede wszystkim oni musieli na tym etapie uwierzyć, że ta nieprawdopodobna historia wydarzyła się naprawdę.

Początek filmu to kręcone kamerą z ręki sceny codziennego życia nowojorskiego Brooklynu. Odpowiadająca za montaż Dede Allen dodała w tle piosenkę Eltona Johna. I jest to jedyna scena w całym filmie, w której wykorzystano muzykę. Podobnie jak przy „Serpico” Lumet uważał, że trudniej uwierzyć, że historia dzieje się naprawdę, gdy w tle widz słyszy orkiestrę symfoniczną. I nawet dla tej jednej piosenki Lumet znalazł uzasadnienie. Utwór ten słyszą w swoim samochodowym radiu napastnicy, chwilę przed wtargnięciem do banku.

Zwykle sceny przedstawiające wydarzenia w pomieszczeniach kręcone są w studiach filmowych. Ale Lumet potrzebował miejsca, które pozwalałoby mu łączyć ujęcia z wnętrz i ulicy. Znalazł opuszczone magazyny, znajdujące się bezpośrednio przy niewielkiej brooklyńskiej uliczce i w nich odtworzono scenerię prawdziwych wydarzeń.  Dzięki temu zdjęcia nie musiały być przerywane, gdy akcja przenosiła się z  banku na ulicę.

Al Pacino jako Sunny (John Wojtowicz), źródło: kadr z filmu

Kolejnym bardzo odważnym zabiegiem było wykluczenie specjalistycznego filmowego oświetlenia. Sceny w banku kręcone były przy zwykłym biurowym sufitowym świetle. Nawet wieczorne sceny, w których bank został pozbawiony prądu – nie wymagały doświetlania. Kręcone były przy obowiązkowym wówczas we wszystkich instytucjach oświetleniu awaryjnym. W scenach tych postaci nie są wyraźne, widzimy w zasadzie jedynie kontury ich twarzy. To doskonale dodaje dramatyzmu i jednocześnie uwiarygadnia całą historię. Natomiast wieczorne sceny na ulicy były oświetlone jedynie wielkimi lampami używanymi w prawdziwych policyjnych akcjach.

Jak fantastycznym reżyserem jest Lumet i jak genialnym aktorem jest Pacino możemy się przekonać w moich ulubionych i najbardziej poruszających scenach filmu.  To one sprawiły, że do końca „kupiłam” tę historię oraz pokochałam i film, i bohaterów.

Pierwsza z nich to kilkunastominutowa rozmowa telefoniczna Sunniego z Leonem, czyli żoną numer dwa. Nie wiem jak dziś, ale w latach 70 taśma filmowa pozwalała na nagranie maksymalnie 10 min materiału. Ponieważ scena trwa dłużej, a Lumet absolutnie nie chciał przerywać Pacino jego kwestii, użyto aż trzech kamer, z których każdą uruchamiano w innym momencie, tak aby  udało się zarejestrować całą scenę. Jak Pacino skończył pierwsze nagranie, reżyser od razu zarządził kręcenie dubla. Pacino był wyczerpany po pierwszym ujęciu, ale nie protestował. Lumet chciał wykorzystać właśnie to ogromne zmęczenie Pacino, które idealnie odzwierciedlało stan w jakim znajdował się grany przez Pacino Sunny. Jak doskonały był to pomysł i samo nagranie możecie przekonać się w filmie, bo właśnie to drugie ujęcie zostało wykorzystane.

Druga scena, o której chcę opowiedzieć to ta, w której Sunny dyktuje jednej z zakładniczek, Sylvii (fantastyczna rola Penelope Allen), treść testamentu, na wypadek gdyby wydarzenia potoczyły się niepomyślnie. Lumet obawiał się, że publiczność zareaguje na tę scenę niewłaściwie, śmiechem lub kpiną. Umieścił więc w kadrze dużo postaci – zakładników jak i drugiego napastnika, którzy byli bardzo skupieni, trochę przestraszeni i wzruszeni. Dzięki temu zabiegowi widzowie wiedzieli z jakimi uczuciami mają się identyfikować. Genialny w swojej prostocie pomysł Sidneya Lumeta sprawił, że scena jest niesłychanie poruszająca i została właściwie odebrana przez widownię.

Jest jeszcze mnóstwo innych interesujących historii i anegdot dotyczących tego filmu, ale nie chcę nadużywać Waszej cierpliwości. Teraz więc już tylko epilog.

Epilog

Sunny, czyli John Wojtowicz, za napad został skazany na 20 lat więzienia. Wyszedł po niecałych siedmiu, dzięki ogromnej pracy byłego więźnia, a z zawodu adwokata – George’a Heatha, który został trzecią „żoną” naszego bohatera.

Film „Pieskie popołudnie” był nominowany do Oskara w 6 kategoriach (w tym za najlepszy film, reżyserię i oczywiście za pierwszoplanową rolę męską dla Al Pacino), ale otrzymał tylko jedną statuetkę – za scenariusz.  Ale konkurencja w 1976 roku była piekielnie mocna i większość nagród trafiła do twórców „Lotu nad kukułczym gniazdem.”